Chodzenie

Wychodzimy wieczorem po pracy, jest ciemno, bo w Warszawie przeważnie tak jest. Idziemy w pierwsze lepsze miejsce, gdzie jest tanio i zamawiamy kolejkę. Mają dołączyć twoi przyjaciele. Nie będę przy nich nic mówić, za to mam zamiar obserwować cię ze zdwojoną uwagą – ciebie, w twoim środowisku. W końcu się czegoś dowiem. Tygodnie w pracy nie dostarczą mi tylu informacji, co jeden wieczór z twoimi ludźmi.

Brzmi to może trochę dziwnie, ale nie ma w tym nic niestosownego. Interesuję się tobą jak człowiek człowiekiem. Interesujesz mnie, bo jesteś trochę do mnie podobna, ale też bardzo inna. Interesujesz mnie, bo pracujemy razem i spotykam cię każdego dnia, a prawie nic o tobie nie wiem.

W każdym razie tego wieczoru siedzimy sobie w przypadkowym miejscu, pijemy piwo, rozmawiamy. Ty wiesz, że ja wiem i ja już teraz wiem, że ty wiesz. Trochę przez to, że ja wiem i to widać. Wszystko to widać w naszych spojrzeniach. Spoglądasz na mnie uważnie, na innych ludzi też. Odwracasz wzrok, gdy ktoś zaczyna mówić o jakimś ważnym dla ciebie temacie. Przeciągasz się na krześle, zajmujesz z uwagą swoją szklanką. Zawsze jesteś zajęta, nigdy bezczynna.

Wnioskuję bardzo dużo ze sposobu w jaki patrzysz, to jest mój zwyczaj. Dzisiejszego wieczoru chcę to trochę zweryfikować i zaczynam mówić swobodnie o sprawach, których się domyślam, jakby były już z dawien dawna między nami ustalone, wypowiedziane i omówione do wyczerpania tematu. Znowu patrzysz uważnie, z namysłem. Czy i w tym jesteśmy do siebie podobne?

Co ja ci mogę opowiedzieć? Mówię o kocich zabawkach na podłodze mojego domu. O studenckich czasach wynajmowania mieszkań w rozmaitych miejscach i w różnym składzie osobowym. O zaangażowaniu ideologicznym spotykanych na ulicy ludzi. O zabawach z tabaką zamiast papierosów. O takich tam drobiazgach. Moich własnych impresjach, gestach, przysięgach.

Ty mówisz o swojej rodzinie. Przypomina mi się E., z którym ostatnio pracowałam. Każdego dnia po pracy proponował mi drinka i czasem się zgadzałam. Miał potrzebę omówienia efektów pracy ostatnich godzin, zaplanowania kolejnych kroków na następny dzień. Jeśli do tej rozmowy zamawiał piwo, to zwykle schodził na tematy ściśle osobiste. Zaczynał opowiadać o swoich wyborach życiowych, o kompromisach jakie kiedyś wybrał. O kompromisach do których kogoś zmusił. Sama mówiłam mu o polityce. Czy każdy temat można sprowadzić do polityki?

W naszym przypadkowym miejscu robi się zamieszanie, wchodzą twoi znajomi. Wstaję i witam się grzecznie z każdym. Wspaniały wieczór na spotkanie, nieprawdaż? Ależ nie, w żadnym razie nie czekałyśmy długo. Nie, nie mają tu nic dobrego, chyba faktycznie lepiej zmienić lokal.

Naradzamy się krótko, bo ty masz już wymyślone inne miejsce. Niedaleko. Nie zabieram głosu, nie dlatego, że jestem w mniejszości – po prostu nie chcę zdradzać, gdzie zwykłam spędzać wieczory. Mój ulubiony bar też jest blisko, ale to zbyt osobiste, nie chcę teraz tam iść. Może w innych okolicznościach, może kiedyś, w mniejszym gronie, kiedy wymienimy o sobie więcej informacji albo zrobimy cokolwiek innego, co zmniejszy niezręczność bycia obok siebie po godzinach.

I teraz, kiedy idziemy ciemną nocą, zaczynam tracić grunt pod nogami. Zaczynam czuć, że nic z tego nie będzie, że nie będzie nam dane poznać się tak, jak to sobie wyobraziłam. Za długo czekałam i zdecydowanie za dużo o tym myślałam. Jeszcze się nie znamy i już jest za późno, bo chcę teraz uciekać od realności, od ludzi, od mówienia o tym co mnie naprawdę wzrusza i przeraża. Wszystko ucieka ode mnie i nie jestem już wewnątrz tej sytuacji, jestem zanurzona po oczy we własnym lęku. Wiem, że nie dzieje się nic strasznego i to jest najstraszniejsze.

Wyjmuję z kieszeni telefon i dzwonię do mojego sponsora. Do mojego lekarza, do mojego terapeuty, do kogoś obcego, kto potrafi mentalnie mnie spoliczkować. Nie potrzebuję teraz głasków, zagłaskane zwierzęta szybciej zginą. Przechodzimy pod mostem i wtedy przykładam telefon do piersi i mówię usprawiedliwiającym tonem, że niestety, muszę już iść. Wszyscy się na mnie patrzą. Przepraszam, naprawdę muszę już iść. Nie, nic się nie stało. Po prostu okazało się, że muszę jeszcze dziś pomóc przyjacielowi w pracy, naprawdę mnie potrzebuje. Ratując się, kłamię z przekonaniem. Kłamię, bo ten wieczór się już dla mnie skończył. Czas iść do domu.

***

c.d. może nastąpi

Dodaj komentarz