projekt 6

images2.jpg1. Dire Straits – Brothers in arms
2. Russ Ballrad – In the night

images.jpg

3. Phil Collins –Long long way to home

noc na ziemi.jpg4. Bruce Springsteen – I’m on fire 
5. Paul Simon – She moves on
6. Guns’n’Roses – November rain
7. AC/DC – Back in black


 1909_08a6.jpeg

8. Otis Redding – (Sittin’ on) the dock of the bay
9. Bill Withers – Ain’t no sunshine
10. Norah Jones – Come away with me
11. Sting – It’s probably me


3751_16bd_500.jpeg12. Bryan Ferry – Slave to love
13. Foreigner – I want to know what love is

kevin-and-cara.jpg


14. Phil Collins – In the air tonight


Bezgranicznie bierni marzyciele

Mam dziś gościa, który rozrzuca po pokoju niepewność niesformatowanej sytuacji. Ta niepewność jest interesująca, miła w dotyku nawet – tylko co chwila na nią wpadam, potrącam, zataczam się, tracę równowagę – aż zaczynam niepokoić się o małe potłuczenia.
Żeby było jeszcze zawilej, wyjaśnię, że noc upoiła mnie narkotycznie, mieszając w szklance z uczuciami w tempie szarpanym. W konsekwencji woda mi śpiewa, a głos w mojej głowie krzyczy – nie śpij w wannie! Wszystko, tylko nie śpij w wannie.

Po drodze z jednego szalenie odważnego spotkania na drugie łapię coraz więcej dystansu do sprawy jesiennie fałszywego zauroczenia w nieosiągalnym. To już było, to już nieaktualne, bo teraz jestem zupełnie nieszkodliwą marzycielką i poznaję innych marzycieli. Początkowo chcę ich mieć dla siebie, nie dzielić się w żaden sposób. Już chwilę po inicjacji chcę upić się, jakby to była ostatnia okazja w życiu. Zawlec się wspólnie do łóżka, jakby już nigdy nigdzie nie mogło się to wydarzyć, jeśli nie wydarzy się nam teraz.

Na szczęście, te wybujałe w cieniu bezczynnych nocy niedorzeczne zachcianki, mają swoich poskromicieli. Patrzę na nowo poznaną Marzycielkę, a ona uśmiecha się do mnie szampańsko. Ma brązowe oczy, chociaż lubi niebieskie. Częstuję ją krakersami, ona mnie orzechami. Szczęśliwie, nie chcemy dziś od siebie więcej niż możemy dać. Moja percepcja układa wszystko w zabawny sposób, umieszczając najpiękniejszą pogodę w samym środku wszechświata, a konsekwencje tego co się z nami dzieje chowając w dolnej szufladce. Wydaje mi się nawet przez chwilę, że jestem na rajskiej plaży w Tajlandii, że czuję się wspaniale i że to jest naprawdę. Poddaję tę myśl Marzycielce, a ona zaśmiewa się do swojego odbicia w lustrze. Odbicie próbuje za nią nadążyć, ale spada z krzesła przy barze. Kelnerka nas nienawidzi, bo lekceważymy rezerwacje i profanujemy toaletę w pokoju dla VIPów. Czy takie zachowanie to już nieodpowiedzialny hazard czy jeszcze konwencjonalny sobotni wieczór?

W poszukiwaniu odpowiedzi na wszystkie pytania dnia dzisiejszego sięgam nieprzytomnie do literatury, a ona tłumaczy mi teorię bezgranicznie biernych marzycieli. Że to niby my, bo choć w szarej codzienności oddajemy się wyłącznie kontemplacji, to w wolne wieczory palimy cygara koło beczek z prochem. „Żeby sprawdzić, żeby zobaczyć, żeby wyzwać los, żeby pokonać własną słabość, żeby zaryzykować, żeby poznać rozkosze strachu, tak sobie, dla fantazji, z braku lepszego zajęcia.” Definicja pasuje, bo faktycznie spalam, spaliłam, spaliłyśmy i spałyśmy. Bo rzeczywiśnie dalej chcę zakładać się o nowe życiowe doświadczenia i patrzeć jacy ludzie przyłączą się do gry. W czasie sprowokowanych tą ideą spotkań, tak jak w kasynie, pojawiają się pragnienia Wielkich Wygranych. Stawki idą w górę.

Classic

Nic nie mówię, bo moja wieczorna towarzyszka mówi bardzo dużo. Jakby wyrzucała z siebie nieskończone pokłady myśli i emocji. Powinnam być w domu, ale trzy dni w czterech ścianach to dla mnie za dużo. Mam nieziemską radochę z tej chwilowej ucieczki od złego samopoczucia (jeszcze nie wiem, że okupię to nieznośnym bólem i słabiutko przespaną nocą). Dziewczyna inteligentna, więc wyrzuca z siebie także liczne sądy w różnych sprawach. Co jej się podoba, co nie. W tym wszystkim jest niepokój i wrażliwość dziwnie zmieszana ze skrajnym ekstrawertyzmem. Poza tym wszystkim jest uroda.

Nic nie mówię. Zastanawiam się, co ją napędza.

Faceci w barze patrzą na nas. His eyes have made love to me all evening. To musi być jej zasługa, bo ja tak nie działam. Barman obdziela nas sympatią po równo. Ma pani złotówkę? Nie? Jak nie, to będę musiał dolać wódkę do pani soku i nie wróci pani do domu. Po raz tysiączny gratuluję sobie braku samochodu. Udaje mi się też ocalić trunek przed procentami. Nie będzie ci przeszkadzać, jak zapalę? Przed biernym paleniem w barowym życiu ucieczki nie ma. Greta Garbo i Robert TylorRozmawiamy przyjemnie o dżentelmenach, staroświeckiej miłości i bogactwie oprawy. Do tego filmu po prostu potrzebowałam takiego towarzystwa.

Na przejściu dla pieszych jakiś chłopak zagaduje mnie. Kasia?! Nieee. Oj, sory, jesteś podobna do mojej byłej! Prawie mi wstyd za niego. Marguerite. Now you’ve put tears on my hand. Why?/You will never love me thirty years. No one will./I’ll love you all my life. I know that now. All my life.
W metrze schludny facet w garniturze potyka się wsiadając i wpada z bezładnym hukiem do wagonu. I always look well when I’m near death. Ktoś mu pomaga wstać, facet się zatacza i ciężko siada. Koło mnie dziewczyna mówi do swojej komórki nie, nic, facet się przewrócił, piątkowa noc.

Stories 4

– Mieszasz życie zawodowe z prywatnym – powiedziałam ostrzegawczo i odsunęłam się nieco. Nie byłam zgorszona, tylko już dawno nikt mnie tak nie dotknął.
Siedzieliśmy na schodach, przed jakimś smutnym, nocnym klubem, gdzie przychodzą ludzie, którym wszystko jedno. Którzy nie boją zagłębić się w niebezpieczne rojony. Którym wszystko jedno jak się kochają.
Wieczór był markotny i roztargniony. On kilka razy bezskutecznie przypalał papierosa. W końcu go schował. Odruchowo potarłam policzek. Potem spojrzałam na nadgarstek, na którym bramkarz wytatuował mi dziś Sobotę. Północ minęła, zaczęły się moje urodziny.
– Wrócę już do domu – oświadczyłam stanowczo.
Po tych słowach spojrzał na mnie z jeszcze większym rozczarowaniem, jakbym pomyliła kwestię w ważnym dialogu. Publika uprzejmie udawała, że nie zauważyła złej gry. Uśmiechnęłam się. Wyszło krzywo. Może po prostu znaliśmy się zbyt długo?
– Odprowadzę cię – zapowiedział.
– Nie, dzięki.
– Ale my, faceci, to właśnie robimy. Powinnaś o tym wiedzieć.
– Nie wiedziałam.
– Może ty nie lubisz facetów?
– Tak właśnie, tylko kobiety i tych zniewieściałych. Poza tym do łóżka chodzę z nimi dopiero na trzeciej randce.
Przygryzł wargi. Nie spuścił wzroku.
– Rzuć to wszystko – znowu zmniejszył dystans. – Chodźmy się całować.

Niebo było szare i matowe od miejskich oparów.
Bezgwiezdne.

Taksówkarz dyskretnie nie odwracał wzroku.
Ja też nie patrzyłam za szybko oddalającą się sylwetką, stojącą na chodniku. Przed jakimś smutnym, nocnym klubem.

Zapadał się, a wszystko wokół wydało mi się nagle ciemne.
Bezwzględne.

Powroty

Dosłowność jest wulgarna. I tego trzymać się trzeba.
Oczywiśnie czasem lubię być wulgarna.
No ale w niektórych sytuacjach męczy mnie i dosłowność i podteksty. W niektórych sytuacjach wolę milczenie.

Jaką muzykę wybrać? O, to jest pytanie na miarę mojej wrażliwości. Nie brakuje mi też kompetencji. Może odwagi? Takiej odwagi potrzebnej, żeby rzucić się na ślepo przed siebie. Z jaką muzyką w tle chcesz rzucić się w noc poślubną?

Take me out tonight
Where there’s music and there’s people
And they’re young and alive
Driving in your car
I never never want to go home

Czuję się dobrze i neurotycznie. Więc robię fajne rzeczy, a chwilę potem świruję z tego powodu. Taka karma. Więc słucham neurotycznej muzyki i śmieję się, że tylu ludzi to rozumie. A w tym czasie wywożący mnie z dala od ślubów taksówkarz śmieje się, że samochodem zarzuca na śniegu. Przypominam mu o zniżce dla studentów, a on przekonuje mnie, że jestem jeszcze w liceum. Szaleństwo jest zaraźliwe, więc zawracamy. Wracam do ludzi, ale nie do schematów.